niedziela, 30 czerwca 2013

Rozdział 4 "Podziękuje mi pan, jak już uda mi się profesora uwolnić"

„Interesuję się przyszłością, bo tam spędzę resztę mojego życia” ~Charles Kettering
Dla Nox.  Dziękuję.

Kiedy Hermiona nieco otrząsnęła się z szoku postanowiła podjąć ryzyko i spojrzeć na zdjęcie. Ledwo rzuciła na nie okiem, wykrzyknęła:
- TO BEATRICE KYER! DZIEWCZYNA HARREGO!
Blaise popatrzył na Herm z niedowierzaniem i wziął od niej fotografię.
- Teraz to już chyba eks…- wymamrotał.
- Ale nas wkręcacie! Dawaj to zdjęcie!- Zażądała Ruda.
- Osz ty w gacie Voldka!- Wykrzyknęła sekundę później.
- Możecie mi  pomóc?- Poprosiła Pansy nie mogąc przywrócić świadomości Chłopcu, Który Przeżył Dwukrotne Spotkanie Z Voldkiem, Ale Zdjęcia Całującego Się Snape’a Już Chyba Nie. Hermiona stanęła nad Wybrańcem, wyciągnęła różdżkę i wymówiła zaklęcie
- Aquamenti.- Z magicznego patyczka wytrysnął strumień wody, który czekoladooka (for u, Mistic ;p) skierowała na twarz chłopaka.
 Potter natychmiast odzyskał przytomność.
-Herm, błagam, powiedz, że ta dziewczyna, której Snape zjada twarz na zdjęciu to nie TA Beatrice. BŁAGAM, MIONA!
- Przykro mi, kuzynie. Wydaje mi się, że powinieneś z nią pogadać.- Poradziła mu Pansy.
W tym czasie Hermiona wygłaszała monolog:
- Dlaczego Snape wysłał ten list Harremu? Przecież gdyby chciał jakoś wzbudzić jego… brr… zazdrość to nie pisałby listu do „mamóśi”.  Co ten obleśny, stary pedofil sobie wyobraża? Chce się oświadczyć swojej byłej uczennicy?!  Ona skończyła szkołę rok temu! Co ten nienormalny erotoman sobie wyobraża?! I co ta dziw…na dziewczyna robi?! Puszcza się na prawo i lewo!!!- Dopiero po chwili zorientowała się, że powiedziała o jedno zdanie za dużo…
- Od jak dawna?- Zapytał Harry z bólem w oczach.
Nikt się nie odezwał. Było tak cicho, że słyszeli szepty rodziców siedzących piętro niżej. Przyjaciele Pottera stali ze spuszczonymi głowami. W końcu Herm wyszeptała ze łzami w oczach
-W czerwcu widzieliśmy ją z Cormaciem… Nie chcieliśmy Ci mówić, byłeś taki szczęśliwy… Myśleliśmy, że sama się przyzna. Potem… Nie było okazji…- Po tych słowach rozpłakała się na dobre. Harry mimo, że był cierpiał, rozumiał ich decyzję.  Przytulił Hermionę, która była dla niego jak siostra. Nie mógł patrzeć jak płacze.
- Snape miał żonę, Dianę di Miver. Bardzo się kochali, była dla niego wszystkim. Kiedy uczestniczyli w misji ze wszystkimi Potterami, Diana była w ciąży. Weasley rzucił na nią klątwę. Kiedy urodzi dziecko, umrze. Faktycznie tak się stało. Snape chciał pomścić kobietę. Kiedy próbował zabić Voldzia porwano mu córkę.  Severus się załamał, ale Tralavney wpadła przy nim w trans. Wygłosiła przepowiednię, która mówi, że dopóki ta dziewczyna nie będzie miała 17 lat, ojciec jej nie odnajdzie. To zmobilizowało faceta do działania. Udawał poplecznika Voldemorta, czekając na okazję, by się zemścić. Nie wierzę, że Snape zapomniał o córce, która w tym roku, w listopadzie będzie obchodzić siedemnaste urodziny. Zbyt kochał Dianę i tą małą. Wiem to, bo moja mama pokazywała mi wspomnienia w myślodsiewni, kiedy w pierwszej klasie śmialiśmy się z Draco ze Snape’a. Coś jest nie tak z tym zdjęciem.- Stwierdził Diabeł.
- POTTER!- Wykrzyknęła nagle Hermiona.
- Wpadła na coś- szepnął Harry do Ginny, Blaisa i Pansy, a głośno zapytał
- Tak, Miona?
- Pokaż mi jakikolwiek list od Beatrice- ostatnie słowo wyrzuciła z siebie z pogardą i obrzydzeniem.
~Accio list ~

Muj drogi harry
Jezdem bardzo szczensiliwa, żę...
Tyle wystarczyło, Hermionie. Była pewna, że Beatrice coś knuje. Ale jakim cudem zrobiła zdjęcie siebie całującej się z nauczycielem eliksirów? Magicznych fotek nie da się przerabiać. Mózg dziewczyny pracował na najwyższych obrotach, kiedy próbowała zgadnąć jakiego zaklęcia mogła użyć Beatrice…
- MIONA!!! MIONA!!!- Blaise stał nad panną Evans i potrząsał nią za ramiona.
- Co? Co? Co się dzieje?- Zapytała zdezorientowana.
- Od dwudziestu minut wpatrujesz się tępo w kominek i nie dociera do ciebie nic z tego co mówimy.- Poskarżył się mulat.
- Przepraszam, zamyśliłam się. Ale już wiem co mogła zrobić B (czyt. bi). – Wytłumaczyła się dziewczyna.
- I DOPIERO TERAZ TO MÓWISZ?- Wykrzyknęli jej przyjaciele.
- Nie możliwe, żeby jakoś magicznie przerobiła to zdjęcie. Beatrice jest mugolakiem. Ma dostęp do mugolskich wynalazków.  Mogła zeskanować fotkę i przerobić w Photoshopie.- Wyjaśniła.
- Dwa pytania. Co to znaczy zeskanować i co to jest Photoshop?- zapytała Ruda.
- Kiedy ktoś skanuje zdjęcie to po prostu jakby kopiuje je na komputer. Photoshop to program umożliwiający obróbkę zdjęć.- Wyjaśniła możliwie prosto i najkrócej jak było to możliwe Hermiona.
- Właściwie to bardzo prawdopodobne.- zgodził się Potter. Chwilę później jego oczy zaćmiły się mgłą, a Złote Dziecko padło po raz drugi tego dnia zemdlone na dywan.
***

Uchylił powieki i jego źrenice musiały się zwężyć  zaatakowane gwałtownie i niespodziewanie przez ostre światło słoneczne. Kiedy już zdołał w pełni otworzyć oczy i nawet usiąść, dla odmiany opadła mu szczęka. Siedział na ziemi, w ogródku, przed domem Dursley’ów. Wokół było pełno komarów i dementorów, a obok, przy stoliku siedział Snape… w bikini.
- Panie profesorze, o co tu chodzi? Czemu tam są dementorzy i komary?- Zapytał nie chcąc komentować stroju profesora.
- Słuchaj. Musisz mi pomóc. Mam z Tobą utworzoną więź. Nie wiem jak, nie wiem po co, ale Albus powiązał nas. Kiedy jeden jest w tarapatach, a drugi może mu pomóc, po prostu się porozumiewamy.  Jestem uwięziony w komnacie, która pokazuje Ci to, czego w danym momencie nie chciałbyś ujrzeć. Zamknęła mnie tu Twoja cudowna dziewczyna, Potter.- Ironizował.- Nie sądziłem, że kiedyś to powiem, ale… potrzebuję Twojej pomocy.
- Coś pan mówił, profesorze?- Dopytywał Harry ze złośliwym uśmieszkiem.
- POTRZEBUJĘ TWOJEJ POMOCY!!!- Wykrzyczał nieźle już wkurzony Snape.
- Podziękuje mi pan, jak już uda mi się profesora uwolnić.- Wyszczerzył się Wybraniec i pstryknął palcami.
Po chwili otworzył oczy w znajomym pomieszczeniu w którym siedziała piątka jego przyjaciół z osłupieniem wpatrując się w ścianę…
__________________________________________________________________
Rozdział pisałam dwukrotnie, gdyż pierwsza wersja się usunęła -,-
Średnio mi się podoba ta notka... Jest taka... Dziwna xD
Notka z dedykiem dla Nox, bo zakończyła pisać swojego bloga i na razie nie ma zamiaru nic pisać.
Komentujcie, proszę...
Buziaki,
Wasza Drowned :*

wtorek, 25 czerwca 2013

Rozdział 3 "Droga Mamóśó"

Dla Finite. Za całokształt :)
Dla Viki i Nyri za przemiłe komentarze.
"Czasami próbuję udawać normalnego, ale wtedy ludzie myślą, że jestem jeszcze bardziej popierdolony"

Z końca różdżki wyłoniła się delikatna mgiełka, która po chwili uformowała się w wielkiego, pięknego motyla. Pansy westchnęła z zachwytu. Kiedy podniosła rękę do góry, owad delikatnie na nią opadł. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i poczuła, jak jej serce napełnia się radością, a nastawienie automatycznie zostało zmienione na pozytywne. Spojrzała na swoją siostrę, która głaskała przepiękną panterę. Zauważyła szeroki uśmiech na twarzy Hermiony i domyśliła się, że poczuła dokładnie to samo co ona.

Pansy się zamyśliła i motyl zaczął spadać z jej ręki. Pantera w mgnieniu oka znalazła się obok i uchroniła delikatne zwierzę od upadku. Bliźniaczki uśmiechnęły się i przytuliły. Bez słów zrozumiały, że zawsze mogą na siebie liczyć. Po chwili wyszczerzyły się i powróciły do zabawy z patronusami.

Niedługo potem w pokoju Miony pojawili się Blaise, Ruda i Harry. Stanęli w miejscu i ze zdziwieniem patrzyli na dziewczyny. Te nie wiedząc o co chodzi spojrzały po sobie i wybuchnęły śmiechem. Wciąż miały żółto- zielone włosy!

Jak na komendę powiedziały: - Parva Ludus Finite!*

Już po chwili Hermiona znów była szatynką, a Pansy brunetką. Młode kobiety przywitały się z przyjaciółmi, oraz zaproponowały im coś do picia i jedzenia. Mimo protestów bliźniaczki przywołały z kuchni słodycze, wino i Ognistą. Potem wszyscy rozsiedli się z kieliszkami wygodnie po całym pokoju i Pansy mogła zacząć opowieść. - Więc… - Nie zaczyna się zdania od więc, siostrzyczko.- Upomniała ją ze śmiechem Herm. - SIOSTRZYCZKO?!- Wykrzyknęli równocześnie Harry, Blaise i Ginny wypluwając trunki na dywan. - Przynajmniej wiemy od czego rozpocząć- roześmiała się Hermiona.

Kiedy bliźniaczki skończyły opowiadać nie były do końca pewne czy Harry i Ginny wszystko załapali. Blaise miał przynajmniej inteligentną minę. Oczywiście pominęły całą sprawę związaną z Malfoyem.

- Hmm… Dziewczyny…? 
- Tak, Ginny? - Będziecie dalej chodzić do Hogwartu?- Zapytała niepewnie Ruda.
 - JASNE!- Wykrzyknęły równocześnie panny Evans nieco zdziwione pytaniem. Nie przyszło im nawet do głowy, że mogłyby zmienić szkołę. Ich przyjaciele odetchnęli z ulgą. Bali się, że rodzice dziewczyn mogliby chcieć je gdzieś przenieść.

Blaise otwierał usta żeby coś powiedzieć, ale przerwała mu pani Potter wchodząc do pokoju 
- Witajcie, jestem Jessica Evans-Potter. Harry, dostałeś list od Severusa Snape’a. Proszę – Powiedziała podając Wybrańcowi kopertę. Nim się spostrzegli wyszła z pokoju. - Okeeeej to było dziiiiwne…- Podsumowała Ruda przeciągając samogłoski. Harry w tym czasie rozerwał kopertę i przebiegł wzrokiem po kartce zapisanej drobnymi literami. Później z przerażeniem spojrzał na dołączone zdjęcie. Tego co tam ujrzał nie wytrzymał psychicznie. Zrobił się blady jak ściana i zemdlał.

Pozostałe cztery osoby obecne w pokoju spojrzały na siebie zdezorientowane, po czym Pansy zajęła się cuceniem Wybrańca, a Hermiona przeczytala list na głos

Droga Mamóśó!

Ostatnio spotykam siem z pienknom Beatrice. Jest bardzo inteligętna, miła i muwi, rze mam seksi włosy. Myślem, rzę siem zakohałem. Ona jest wymażonom rzonom dla mnie. Jótro jej siem osiwiadczem. 
Kohajoncy cie, twuj mały syneczeg, Severikuś.

P.S. Wysyłam nasze wspulne zdjencie w deszczó.

_________________________________________________________






*Parva Ludus Finite- antyzaklęcie do Parva Ludus
_________________________________________________________

Mam nadzieję, że nie obrazicie się na mnie za to, że zrobiłam za Sanpe'a analfabetę ;)
Rozdział krótki, ale po prostu jakoś tak wyszło....
Przedstawiam Wam pewną zależność:
10 komentarzy= miniaturka dzisiaj
5 komentarzy= miniaturka jutro

Buziaczki,
Wasza Drowned <3

niedziela, 23 czerwca 2013

Sowa druga nadlatuje

Przepraszam.
Zdaję sobie sprawę, że dopiero zaczęłam prowadzić bloga i już nie dodaję notek tak jak obiecuję, ale dopiero w piątek skończyła się u mnie klasyfikacja. Musiałam powyciągać oceny końcoworoczne i miałam mało czasu na myślenie, a co dopiero poprawianie notki. Napisane mam 4 rozdziały do przodu, ale brak mi czasu na poprawianie ich. Obiecuję że do wtorku będzie rozdział 3 a także miniaturka, aby wynagrodzić Wam ten czas.
Buziaki,
Wasza Drowned :*

środa, 19 czerwca 2013

Sowa nadlatuje

Witajcie :)
Mam ważną sprawę: POSZUKUJĘ BETY!.
Sama nie daję sobie rady z poprawianiem swoich notek. Nie zauważam błędów...
Dlatego jeśli ktoś byłby chętny, proszę o kontakt na gg (17397331) lub mailowo (whole.life.in.the.sky@gmail.com).
Buziaki,
Wasza Drowned <3

P.S.Piszcie również jak będzie się komuś nudzić, lub po prostu będzie chciał pogadać. Jestem zawsze chętna na zawieranie nowych znajomości :)

P.P.S. (post postu scriptum :p) Rozdział 3 poprawiam, dodam jutro lub w piątek :)

niedziela, 16 czerwca 2013

Rozdział 2

"She can't sing,
She can't dance,
But who cares,
She walks like Rihanna"- nie pytajcie, faza z Nimi <3
Dla Tej Kochanej Siódemki <3
Dla Finite w ramach przeprosin, że się nie odzywałam...
Dla Nymeri, dziekuję za komentarz :D
Dla Mistic, może nauczę Cię przerywać w normalnych momentach ;)

Ich mocne głosy niosły się po pomieszczeniu.
-PARVA LUDUS!*
Kiedy zadźwięczały ostatnie głoski zaklęcia młode kobiety padły sobie w ramiona ze śmiechem.
Ich opiekunowie zgłupieli. Każdy, kto znajdował się w pomieszczeniu (nawet kot), miał żółte włosy z zielonymi pasemkami.
Jako pierwsza z szoku ochłonęła matka Hermiony i wykrztusiła z siebie ciche:
- Co do diabła właśnie się stało?
Na te słowa Hermona i jej siostra bliźniaczka, zaczęły śmiać się jak opętane. Panna Granger trzęsła się ze śmiechu trzymając się za brzuch, a z jej oczu strumieniami ciekły łzy, natomiast druga czarownica padła na podłogę i turlała się nie mogąc wziąć normalnego wdechu. W takim stanie trwały przez dobre 20 minut, ponieważ gdy tylko jedna zaczęła się uspokajać, patrzyła na drugą i zabawa zaczynała się od nowa.
W tym czasie zdezorientowani i lekko skołowani państwo Granger zrobili kawę i wraz ze swoimi przyjaciółmi ze szkolnych czasów, usiedli na kanapie i z dziwnymi minami patrzyli na swe córki. Te gdy tylko się uspokoiły pospieszyły z wyjaśnieniami:
- Pogodziłyśmy się na początku siódmej klasy i zostałyśmy przyjaciółkami. Gdy tylko się zobaczyłyśmy ustaliłyśmy poprzez mentalną rozmowę, że zrobimy wam kawał. Właściwie nie wiedziałyśmy co to będzie, ale postanowiłyśmy zaryzykować zaklęcie wymyślone przez Zabiniego. No i wyszło!- Mówiły równocześnie.
Ich rodzice siedzieli z otwartymi ustami. Tym razem to dziewczyny były zdezorientowane.
- O co chodzi?-  Spytały znów mówiąc razem.
- Czy zdajecie sobie sprawę z tego, że mówicie wszystko równocześnie, jakbyście z góry wiedziały co powie ta druga?- Wybuchnęła śmiechem pani… *cisza budująca napięcie*…. Parkinson. Po chwili wszyscy jej zawtórowali.
Tak radosną atmosferę zakłócił trzask teleportacji. Opiekunowie bliźniaczek wstali, aby przywitać się z przyjaciółmi, którzy stali za kanapą. Dziewczyny odetchnęły głęboko, złapały się za ręce, aby dodać sobie odwagi, po czym odwróciły się równocześnie. 
Ich oczy ujrzały dwie postaci, które Hermiona doskonale znała ze zdjęć.
- Przecież wy jesteście rodzicami Harrego!- Wykrzyknęła panna Granger.  Kobieta, która była łudząco podobna do Lilly Potter uśmiechnęła się smutno i zapytała:
- Moglibyśmy usiąść? Ta historia nie jest najkrótsza.- Bliźniaczki pokiwały głowami. 
- Wiem, że wasi rodzice opowiedzieli wam część historii. Nadszedł czas, żeby ją uzupełnić.- Powiedziała, kiedy wszyscy usiedli.- Jestem Jessica, miałam siostrę bliźniaczkę- Lilly, a także rok starszą, niemagiczną siostrę- Petunię. Mój mąż, Victor miał brata bliźniaka- Jamesa. Wszyscy chodziliśmy do Hogwartu, jednak my byliśmy w Slytherynie, a nasze bliźniacze rodzeństwo- w Gryffindorze. Po szkole często się spotykaliśmy i pewnego dnia na wspólnym spacerze Victor i James nam się oświadczyli. To znaczy Victor mi, a James- Lilly. Ślub tez mieliśmy podwójny.- Opowiadała z uśmiechem wspominając dobre czasy.- Potem walczyliśmy przeciwko Johnowi We...- Tutaj przerwał jej kaszel Katherine Granger.

- Kat, coś się stało? -Zapytała Jessica z troską.
- Hermiona nie wie o jeszcze jednej rzeczy.- westchnęła pani Granger, po czym zwróciła się do córki:
- Skarbie, ten czarnoksiężnik nazywał się Weasley… Wiem jaki to dla ciebie cios, ale Ron Weasley i Percy Weasley są jego potomnkami.
- Domyśliłam się tego kiedy opowiadałaś tą historię i nie wymówiłaś do końca tego nazwiska… Ron… On zmienił się po bitwie z Voldemortem, w siódmej klasie odłączył się od nas, natomiast Percy zrobił to już dawno temu. Przyjaźnie się z bliźniakami, Harrym, Ginny, Blaisem i Pansy.- Herm uspokoiła swoją opiekunkę.
- Ginny jest córką Arthura; tak samo jak pozostali chłopcy. – Jessica Potter postanowiła kontynuować swoją opowieść.- Kiedy wygraliśmy z Weasleyem, Voldemort postanowił się zemścić, zabijając całą naszą czwórkę. Nie udało mu się nas złapać, ponieważ byliśmy w tym czasie z przyjaciółmi. Lilly i James poszli do domu, aby położyć Harrego spać. Teraz coś co może okazać się dla was szokiem, szczególnie dla ciebie, Hermiono.  Wydał ich Dumbledore, a potem udawał, że walczył przeciwko Voldemortowi, ale to nie był prawda. Natomiast Malfoyowie, Zabinni i Snape byli szpiegami. Voldzia udało się pokonać dzięki nim, ale Weasleyowie nadal stanowią zagrożenie. – Wszyscy przez chwilę siedzieli w milczeniu obserwując reakcję Pansy i Hermiony.

- Czy możemy powiedzieć o tym Harremu, Ginny i Blaisowi?- Zapytały bliźniaczki.
- Oczywiście, ale musicie wiedzieć jeszcze jedną rzecz: Draco Malfoy wie o wszystkim  i dokuczał wam od pierwszej klasy tylko i wyłącznie dla waszego bezpieczeństwa. Z tego samego powodu nie pogodził się z wami w tym roku. Często kłócił się z Lucjuszem i Narcyzą, żeby pozwolili mu was przeprosić, ale nie mogli na to pozwolić.
Dziewczyny nie mogły w to uwierzyć. Do niedawna ich wróg numer jeden, okazuje się być sprzymierzeńcem, co więcej: dowiedziały się, że chciał je przeprosić, ale nie mógł ze względu na ich bezpieczeństwo! Było to dla nich największym zaskoczeniem, dlatego przeprosiły wszystkich i poszły wszystko obgadać w pokoju Hermiony.
- Cholera! Teraz pewnie Malfoy nas przeprosi, ale nie wiem czy dam radę tak od razu mu przebaczyć…- Stwierdziła Pansy.
- No właśnie. Wylałam przez niego tyle łez, a teraz okazuje się, że on tylko grał… Boję się co by było jakby naprawdę nas nienawidził.- Odparła jej siostra. Obie aż wzdrygnęły się próbując sobie coś takiego wyobrazić.
- Ok, może ustalmy fakty, bo niedługo się w tym pogubimy.- Zaproponowała Hermiona.
- Dobra, więc tak: wiemy, że jesteśmy siostrami bliźniaczkami, a osoby które wychowywały nas te 18 lat są naszymi rodzicami zastępczymi, przyjaciółmi naszych biologicznych rodziców, którzy musieli się ukrywać ze względu na nasze bezpieczeństwo. Dowiedziałyśmy się również, że Harry Potter to nasz kuzyn, a Ron Weasley jest potomkiem okrutnego czarodzieja, którego zabili nasi rodzice. Dracon Malfoy, którego uważałyśmy za wroga numer jeden okazał się być naszym…obrońcą? To chyba tyle.- Podsumowała Pansy.
- Nie możemy wykluczyć, że Ron będzie chciał się na nas zemścić. Ach, jeszcze jedno! Co zrobić z naszymi nazwiskami. Wypadałoby przyjąć to prawdziwe, ale z drugiej strony nie chcę się w taki sposób odpłacać ludziom, którzy kochali mnie przez 18 lat, mimo, że wiedzieli, że kiedyś poznam prawdę. Hermiona Granger- Potter? Pansy Parkinson- Potter? Brzmi to jakbyśmy obie wyszły za Harrego… A panieńskie nazwisko nowe mamy? Hermiona Evans i Pansy Evans, ale święta i wakacje będziemy spędzać wspólnie ze wszystkimi? Co ty na to?- Wahała się druga z bliźniaczek.

- Myślę, że druga wersja brzmi o wiele lepiej. Zastanawiałabym się jeszcze nad Hermiona Potter- Granger i Pansy Potter- Parkinson, ale to też brzmi dziwnie…- Zgodziła się panna –jeszcze-Parkinson.
- Powinnyśmy oznajmić to wszystkim rodzicom. Jak to brzmi… „wszyscy rodzice”.- Zaśmiały się obie, po czym równocześnie wstały i zeszły do salonu Grangerów z szerokimi uśmiechami, szczęśliwe że wreszcie sobie wszystko uporządkowały.
Kiedy powiedziały wszystkim co ustaliły, dorośli zaśmiali się mówiąc, że właśnie mieli im zaproponować dokładnie to samo: zmiana nazwiska. Ponadto stwierdzili, że przecież oczywistą oczywistością było to, że będą chcieli spędzać święta i wakacje z przyjaciółmi.  Potem zaczęła się rozmowa na inne tematy i w efekcie całe popołudnie spędzili na wspólnych grach i zabawach (nie tylko czarodziejskich). Wieczorem dziewczyny zdecydowały, że nadszedł najwyższy czas by porozmawiały z Harrym, Ginny i Blaisem. 
-Pansy, wyślę do nich patronusa- powiedziała Herm i zabrała się za rzucanie zaklęcia. Jakież było jej zdziwienie kiedy z świetlistej mgły nie powstała wydra, tylko ogromna, przepiękna pantera. Obie dziewczyny dłuższą chwilę stały wpatrując się w kotowatą postać. Po chwili Hermiona powiedziała:

- Zanieś, proszę wiadomość do Harrego, Ginny i Blaisa. Przekaż, żeby teleportowali się do domu Grangerów- Pantera spojrzała na nią inteligentnymi oczami i biegnąc rozpłynęła się w powietrzu.  Dziewczyny jeszcze jakiś czas stały jak wmurowane. Kiedy już się otrząsnęły Pansy postanowiła sprawdzić swojego patronusa.
Stanęła na środku pokoju i cicho lecz wyraźnie wymówiła zaklęcie...
__________________________________________
*Parva Ludus (z łac. dosł. mały psikus)- Zaklęcie wymyślone przeze mnie na potrzeby opowiadania.
_________________________________________________________
Mam nadzieję że Wam się podobało :)
Liczę na komentarze i przepraszam za błędy- notka pisana w samolocie i autokarze, z telefonu.
Buziaki z nie do końca słonecznej Bułgarii,
Wasza Drowned :*

P.S. Było zaskoczenie, że bliźniaczką Hermiony jest Pasy?

piątek, 7 czerwca 2013

Rozdział 1

"Nie mogłem się doczekać na sukces, ruszyłem więc na przód bez niego"~ Jonathan Winters

Chciałabym podziękować Blance (za te wszystkie wspólne sprawdziany ;p) oraz Finite. Za kopa energii jakiego daje mi rozmowa z nimi.

Kolejne podziękowania dla dwóch obserwatorek :)  Miło wiedzieć, że ktoś to czyta, nawet jeśli nie komentuje :p


Czekoladowe oczy szatynki ujrzały dwoje ludzi ubranych w fartuchy dentystyczne. Gdyby nie umiejętność panowania nad sobą w ciężkich sytuacjach, której Hermiona  nauczyła się podczas szukania horkruksów, po całej okolicy byłoby słychać wrzaski panny Granger, która miała ochotę wykrzyczeć z siebie cały strach który ogarnął ją przez te kilka minut. Będąc jednak w szoku zapytała tylko:
- Jak?
- Hermionko, my…- zaczął pan Granger, jednak córka nie dała mu skończyć.
- JAKIM CUDEM SIĘ TELEPORTOWALIŚCIE DO CHOLERY?! CO TO MA BYĆ?! 15 MINUT TEMU W WTC WLECIAŁ SAMOLOT! PRZEŻYŁAM SZOK, ZAŁAMANIE NERWOWE I ZAWAŁ SERCA W JEDNEJ CHWILI! NAGLE WY SIĘ TE-LE-POR-TU-JE-CIE!!! WY! MUGOLE!!! - Nie wytrzymała. Miała mętlik w głowie.
- Córciu, dzisiaj kończysz 18 lat. Dopiero teraz możemy Ci to powiedzieć. Usiądź, proszę- Powiedziała jej matka ze łzami w oczach. Młoda dziewczyna wykonała polecenie po chwili wahania.- Skarbie, 18 lat temu cały świat czarodziei znalazł się w wielkim niebezpieczeństwie. Pewne małżeństwo było gotowe umrzeć za cenę śmierci złego człowieka. Jeszcze gorszego od Voldemorta. Okazało się, że kobieta jest w ciąży. 11 września urodziła bliźniaczki. Aby uchronić je od niebezpieczeństwa rodzice oddali dzieci pod opiekę swoich przyjaciół- Katherine, Patrizi, Narcyzy i Ronleya, Sami zaś, wyruszyli na pewną wyspę, by tam zgładzić We…yyy to znaczy tego złoczyńcę. Pokonali go i cudem uszli z życiem. 
O całej akcji wiedziało nieliczne grono arystokratów. Niedługo potem wyszło na jaw iż ten zły czarnoksiężnik ma potomków. Wszyscy szukali młodych geniuszy zła (ojciec zdążył przekazać im wszystkie sekrety), lecz nie udało się ich znaleźć. Matka dzieci rzuciła na siebie i na nie zaklęcia chroniące, które stracą ważność kiedy najmłodszy z ich wspólnych synów osiągnie pełnoletniość.- Matka Hermiony nie dała rady dłużej powstrzymywać płaczu, więc jej mąż postanowił skończyć opowieść:
-W tym czasie Katherine wyszła za mąż za Georga Grangera, a Ronley poślubił Stacy. Postanowiono, że małe dziewczynki będą bezpieczniejsze osobno. Tak więc państwo, których nazwisko na razie przemilczymy, adoptowali jedną z bliźniaczek, a państwo Grangerowie- którzy postanowili na pewien czas zrezygnować z magii- drugą. Siostry różniły się od siebie również z wyglądu, więc nie trzeba było go zmieniać. Później małe poszły do szkoły. Zaklęcia, które rzucono na jedną z nich nie zostały wykryte nawet przez Tiarę przydziału. Nikt nie mógł ich odnaleźć, mimo, że szukała ich cała ciemna strona. Widzisz, Voldemort był sługą tego… mężczyzny. Biologiczni rodzice bliźniaczek postanowili, że nie będą ich szukać dla bezpieczeństwa swoich dzieci. Odcięli się od całego świata czekając z upragnieniem, aż dwie genialne czarownice osiągną wiek osiemnastu lat i zaklęcia przestaną działać. Właśnie nadszedł ten dzień.- Powiedział George Granger.
- Hermionko, nie mogliśmy powiedzieć ci tego wcześniej. Przepraszamy, ale związaliśmy się Wieczystą Przysięgą z rodzicami twojej siostry, że nie powiemy wam tego przed osiemnastką. Nie chcieliśmy żebyś dowiedziała się o tym tak nagle, ale gdybyśmy się nie teleportowali, zginęlibyśmy, a wtedy nie dowiedziałabyś się prawdy. Za niedługo powinna tu przybyć twoja bliźniaczka, a potem wasi rodzice. Błagam, nie miej do nas pretensji,  że udawaliśmy mugoli. Wiemy, że przez to byłaś wystawiona na niebezpieczeństwo i że spotykało cię dużo przykrości. Jest jeszcze jedna rzecz, którą powinnaś wiedzieć, ale sądzę, że lepiej będzie jak dowiesz się o tym później. Skarbie, wiem, że teraz jesteś zszokowana i skołowana, ale mimo, że nie jesteśmy twoimi genetycznymi rodzicami bardzo cię kochamy.- Zakończyła opowieść Katherine Granger.
Podczas słuchania na twarzy Hermiony malowały się kolejno: wściekłość, szok, strach, niedowierzanie, smutek, zainteresowanie, zrozumienie i wreszcie- miłość (tak jestem przekonana, że miłość może malować się na twarzy).
- Wiem, mamo. Zawsze będę was kochać bez względu na to co się stanie.- Powiedziała młoda dziewczyna z uśmiechem na ustach.
Pani Granger zaczęła płakać i wtuliła się w córkę. Pan Granger objął silnymi ramionami dwie najważniejsze dla niego kobiety.
Taki obrazek zastali ich goście, którzy chwilę później teleportowali się do wspomnianego wyżej salonu. Kiedy tylko dostrzeżono ich obecność, dorośli zaczęli się witać jak to przystało na przyjaciół, którzy nie widzieli się od dobrych paru lat.
Dwie młode dziewczyny przez chwilę patrzyły się na siebie z niedowierzaniem. Potem stanęły na przeciwko siebie mierząc się groźnym spojrzeniem.
Dorośli zamarli, miny zrzedły im błyskawicznie. Nie byli w stanie się ruszyć, aby powstrzymać swoje córki. Dziewczyny jak na komendę wyciągnęły różdżki i wykrzyknęły to samo zaklęcie.
___________________________________________________________________
Hej :D
Troszkę sentymentalnie, a potem delikatnie zawiało grozą.Mam nadzieję, że Wam się podobała nowa notka. Sprawdzana przeze mnie, więc mogą być błędy.
Zauważyłam, że pojawiło się dwóch obserwatorów :D
Moją pierwszą reakcja był pisk radości ;p
Proszę Was o komentarze... Chciałabym wiedzieć co Wam (lub Tobie) się podoba, a co nie. Jestem również otwarta na wszelki pomysły z Waszej strony :)
Następna notka pojawi się prawdopodobnie w przyszły weekend.
buziaki,
Wasza Drowned :*

P.S. Proszę, komentujcie...

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Prolog

"Uśmiech jest tym dla duszy, czym tlen dla płuc"

Dla Was.


Po śmierci Dumbledora, uczniowie Hogwartu wspólnie zdecydowali, że powinni się wreszcie zjednoczyć. Nadal obowiązywał podział na domy, jednak w Wielkiej Sali wszyscy zasiadali przy jednym, ogromnym stole. Każdy z każdym. I nikogo już nie dziwiło, że gryfoni rozmawiają ze ślizgonami.
Hermiona Granger po Wielkiej Bitwie o Hogwart (w której po stronie Harrego stanęli WSZYSCY uczniowie) zdecydowała się kontynuować przerwaną edukację. Ministerstwo i grono nauczycielskie postanowiło, że nauka będzie trwać osiem lat, tak więc Herm po ukończeniu siódmej klasy wcale nie musiała się żegnać z ukochaną szkołą. Przez ten rok zyskała dużo nowych znajomych, którzy cenili jej inteligencję, wiedzę, zapał do nauki,  niezwykły talent do rysowania, a także optymizm, zamiłowanie do imprez i… mocną głowę. Wśród osób, które ją przeprosiły znajdowała się między innymi Pansy Parkinson i Blaise Zabini, z którymi szybko znalazła wspólny język.
***
Było upalne, wrześniowe popołudnie. Pewna ładna szatynka z oczami jak czekolada siedziała w salonie, na białej kanapie i przeglądała zdjęcia z siódmego roku popijając zimnego drinka. Czekała aż jej rodzice wrócą z pracy. Kiedy zobaczyła na magicznej fotografii siebie, Blaisa Zabiniego, Ginny Weasley i Pansy Parkinson, mimo woli uśmiechnęła się szeroko.
Przypomniała sobie, jak Diabeł- dumny arystokrata, który gardził szlamami- przeprosił ją, Hermionę Granger za obelgi oraz „umilanie życia” przez poprzednie sześć lat. Chwilę po nim to samo zrobiła Parkinson. Gryfonka na początku nie chciała wierzyć w ich zmianę, jednak bardzo szybko przekonała się, że niesłusznie. Dwójka ślizgonów okazała się być dobrymi przyjaciółmi. Jedynym problemem był Draco Malfoy. Diabeł był jego najlepszym przyjacielem. Mimo,  że Blaise próbował namówić chłopaka, aby przeprosił Hermionę i Pansy*, arystokrata po prostu go nie słuchał i dalej dokuczał dziewczynom, te zaś nie miały najmniejszego zamiaru pierwsze wyciągać ręki do zgody z Malfoyem.
Rozmyślania przerwał jej dźwięk telefonu. Kiedy podniosła słuchawkę usłyszała głos Pansy:
- Herm, włącz telewizor! Natychmiast!- Krzyczała jej kumpela. Gryfonka bez chwili wahania wypełniła polecenie. To co zobaczyła na szklanym ekranie zszokowało ją. Walące się dwie wieże...
- Dzisiaj w World Trade Center wleciał samolot...- Mówił roztrzęsionym głosem spiker wiadomości.
-Tam jest gabinet dentystyczny rodziców!- Kiedy tylko Hermiona sobie to uświadomiła usłyszała trzask charakterystyczny przy teleportacji. Zwróciła wzrok w tamtą stronę i zamarła w bezruchu…
__________________________________________________________________
*W mojej wersji Draco i Pansy się nienawidzili. Zmiana w celu zrealizowania mego pomysłu.
__________________________________________________________________
Mam nadzieję, że prolog zachęcił Was do czytania, a nie odwrotnie :) Wiem, że krótko, ale to dopiero początek. Notkę sprawdziłam mniej więcej sama, ale zazwyczaj nie dostrzegamy własnych błędów, tak więc za ewentualne bardzo przepraszam.
Proszę o komentarze.
Buziaki,
Drowned :*

Coś na dobry początek

"Amor vincit omnia" - Miłość wszystko zwycięży

Dzięki Finite oraz Blance (natce), które przez ostatnie półtora miesiąca męczyły mnie, abym w końcu założyła bloga by publikować moją twórczość, nieniejszym ogłaszam: BLOG ZAŁOŻONY!

Dziś lub jutro pojawi się prolog. Mam nadzieję, że spodoba Wam się historia, którą tu przedstawię, a także miniaturki, których na ten moment mam kilka.

Zdaję sobie sprawę, że robię błędy, dlatego chciałabym poprosić moich przyszłych czytelników nie tylko o pozytywne komentarze, ale również o uzasadnioną krytykę. Właściwie to ogólnie proszę o komentowanie, gdyż jest to mój pierwszy blog i chciałabym wiedzieć czy ktoś to w ogóle będzie czytał.


Teraz tak organizacyjnie:
Notki na pewno będą się pojawiały co tydzień (wyjątkiem jest prolog i pierwszy rozdział).
Miniaturki natomiast, jak będę chciała i ochotę miała :)

Buziaki dla Was wszystkich
Drowned :*