czwartek, 15 maja 2014

Rozdział 8- "Amicus optima vitae possesio- Przyjaciel najcenniejszym skarbem"

Pansy
Z tego co moja bliźniaczka wypiszczała mi z radością do ucha, zrozumiałam tylko, że coś się stało w salonie. Westchnęłam ze zrezygnowaniem i po prostu udałam się do wspomnianego pomieszczenia, gdyż Herm i tak nie dałaby mi dalej spać.

Kiedy weszłam do pokoju moim oczom ukazał się przedziwny widok. Na kanapie leżał Blaise obejmujący Ginny, która wtulała się w jego tors. Oboje byli uśmiechnięci i pomalowani w dziwny sposób.
Spojrzałam na siostrę, która przywołała aparat fotograficzny i właśnie robiła zakochańcom zdjęcie. Uśmiechnęłam się i pochyliłam nad nimi.
 - POBUDECZKA!- wydarłam się na cały głos. Ruda poderwała się i uderzyła z rozpędem czołem w moje czoło. Poczułam ból, jednak sytuacja była tak zabawna, że padłam na ziemię i zaczęłam się śmiać, w czym dziewczyny mi zawtórowały.
Po jakimś czasie ja i Ruda uspokoiłyśmy się i zauważyłyśmy, że Hermiona  płacze i dusi się ze śmiechu, a Blaise siedzi na kanapie i nic nie ogarnia. Moja bliźniaczka potrzebowała jeszcze dobrych pięciu minut, żeby móc coś powiedzieć.
 - Nagrałam to- oznajmiła z uśmiechem. Stłoczyliśmy się wokół niej i jak tylko zobaczyliśmy filmik, całą czwórką ponownie zaczęliśmy się śmiać jak nienormalni.
Po dwudziestu minutach rozbolały nas brzuchy, a łzy ciekły ciurkiem po policzkach. Leżeliśmy na podłodze, żeby ochłonąć. Nagle Ruda krzyknęła:
 - Makijaż! Nasze pomalowane twarze nawiązują do wieczora!- widocznie akurat nad tym się zastanawiała i muszę przyznać, że chyba trafiła w dziesiątkę.
 - Faktycznie, tylko kto nas pomalował?- zaczęła zastanawiać się Herm.
 - Pewnie Diabeł i Ruda, a teraz udają niewiniątka. Przecież to oni najpóźniej poszli spać.- wygłosiłam swoją teorię. Oczywiście wytypowana przeze mnie dwójka zaprzeczyła. Nie zdążyłam im udowodnić, że kręcą, bo do salonu wszedł Potter.
- Ał… Ratunku… - wyjęczał. Miał tak genialną minę, że wzięłam aparat od Herm i zrobiłam mu zdjęcie, a moja siostra poszła w tym czasie po eliksir dla Złotego Chłopca. 
Kiedy już kac go opuścił, Hermiona przypomniała sobie o pewnej rzeczy…
 - LUDZIE! Jutro jedziemy na obóz magiczno- mugolski! Musimy się spakować przed przyjęciem. Pociąg niby mamy wieczorem, ale znając życie wstaniemy nie wcześniej niż o 17.
 - No to na co czekamy?!- wykrzyknęła Ruda.- Chodźmy na śniadanie i zacznijmy się pakować. Mamy cztery godziny do przyjęcia.- należy wspomnieć, że była 13:30.

Ginny
W radosnych nastrojach ruszyliśmy do kuchni. Po drodze Blaise złapał mnie za rękę. Uśmiechnęłam się do niego, spojrzałam na  nasze dłonie i westchnęłam. Czego jeszcze chcieć od życia?
- Dzień dobry- przywitaliśmy się z dorosłymi, którzy… siadali właśnie do obiadu. Postanowiliśmy, że w takim wypadku darujemy sobie śniadanie i pomożemy im skonsumować lasagnię, którą zrobił mój nowy tato. Wszyscy byli w szoku, ale też pod wrażeniem jego kuchni. Skończyło się na tym, że musiał jeszcze jedną dorobić, bo tak nam smakowała.
Po śniadaniu, czy raczej, po obiedzie poszliśmy się pakować.
Ja, Herm i Pansy szybko poskładałyśmy swoje rzeczy do walizek, po czym udałyśmy się na taras, aby porozmawiać. 
 - Okej, Ginny, opowiadaj co się wydarzyło w nocy pomiędzy Tobą a Blaisem.- wypaliła Hermiona prostu z mostu, nie mogąc powstrzymać ciekawości.
 - Było cudownie.- uśmiechnęłam się i opowiedziałam im wszystko.
 - Iiiiiiiii!!!- pisnęła Pansy i uściskała mnie. Widać było, że cieszy się w równym stopniu co ja i Hermiona.
Później zaczęłyśmy rozmawiać na temat zbliżającego się przyjęcia i obozu. 
Przerwał nam Blaise mówiąc, że Hermionę i Pansy woła ich mama. Dziewczyny poszły, a my z Diabłem zostaliśmy sami.
- Ginny, wiem, że żadna z was nie wierzy w to, że Draco udawał nienawiść do dziewczyn, ale mogę Ci przysiąc, że to prawda. Ja wiedziałem o wszystkim od początku, widziałem jak cierpiał, szczególnie przez ostatni rok. Wierz mi, było mu naprawdę źle z tym, że musi udawać nienawiść do dziewczyn, które nic mu nie zrobiły. - powiedział patrząc mi w oczy.
 - Blaise, jest mi ciężko, ale wierzę Ci. Postaram się porozmawiać z dziewczynami i przekonać je, że nie mają powodów do obaw... Jedynym problemem jest to, że on udawał bardzo wiarygodnie.
 - Ostatni rok dawał radę tylko dzięki zaklęciom.
 - Och… to zmienia postać rzeczy. W takim razie myślę, że nie będzie tak źle. Jak wrócimy z obozu, będą pozytywnie nastawione do świata, oswoją się już z nową sytuacją i na pewno dadzą radę porozmawiać z Mal… Draco. - odparłam.
 - On jedzie z nami na obóz.
 - Naprawdę? O cholera! Chociaż… Może to lepiej… Mam nadzieję, że jakoś się zintegrujemy wszyscy. Jadą też córki mojej cioci, siostry Severusa.
 - Rozmawiałaś już nim? – spytał, przytulając mnie.
 - Jeszcze nie… - odpowiedziałam wtulając się w niego. - Trochę boję się tej rozmowy… - wyznałam.
 - Nie masz czego. Snape jest na prawdę spoko. Jeśli chcesz, zawołam go teraz, bo później nie będziecie mogli tak swobodnie pogadać. Wiesz, ludzie i w ogóle.
 - Tak, to chyba dobry pomysł. Dziękuję. - powiedziałam i chciałam pocałować go w policzek, ale Blaise miał nieco inne plany. Szybko odwrócił głowę i nasze usta się złączyły. Poczułam dreszcz radości. On jest niemożliwy- uśmiechnęłam się.
 - To ja idę, bo za godzinę zaczną się schodzić goście. - powiedział kiedy  już odsunęliśmy się od siebie - i wyszedł.
Usiadłam na krześle czując ściskanie w dołku - działo się tak zawsze kiedy się czymś stresowałam. Pierwszy raz miałam rozmawiać z Severusem od kiedy dowiedzieliśmy się, że jestem jego zaginioną przed siedemnastoma laty córką.
Usłyszałam czyjeś kroki. Drgnęłam i odwróciłam się. Snape podszedł do drugiego krzesła i usiadł naprzeciwko mnie.
 - Wiem, że to może być dla Ciebie trudne i szokujące, że Arthur nie jest Twoim biologicznym ojcem, tylko ja.- odezwał się po dość długiej chwili - Nie chcę cię popędzać, ani w żaden sposób naciskać, ale chciałbym, żebyśmy lepiej się poznali. Przez siedemnaście lat byliśmy rozdzieleni, myślę, że powinniśmy spróbować od nowa utworzyć więź jaka powinna być między córką a ojcem. Nie oczekuję, że od razu się do mnie przekonasz, doskonale zdaję sobie sprawę jak zachowywałem się w stosunku do całego świata przez ten czas. Mam tylko nadzieję, że zrozumiesz, że była to część mojej roli, w którą musiałem się wcielić. Było naprawdę ciężko. Rozumiem, że dużo się teraz dzieje w twoim życiu: Hermiona i Pansy dowiedziały się, że były adoptowane, ty nagle wczoraj dowiedziałaś się, że jesteś moją córką no i jeszcze Blaise… Wiem, że między wami coś się dzieje. Proszę Cię jednak, żebyś dała mi szansę na bycie dla ciebie jeśli nie ojcem, to choć przyjacielem.
Widziałam, że mówił prosto z serca. Zrozumiałam, że chyba właśnie odkryłam źródło pustki cały czas obecnej w moim sercu: nie znałam mego prawdziwego ojca ani matki. Od kiedy pamiętam wyobrażałam sobie co by było, gdyby Arthur i Molly nie byli moimi prawdziwymi rodzicami. Już w wieku 13 lat postanowiłam, że nie ważne kim byliby moi biologiczni rodzice, dałabym im szansę.
 - Chciałabym dowiedzieć się więcej o tobie i mojej mamie.- na te słowa Severus uśmiechnął się i zaczął opowiadać:
 - Poznałem Dianę zanim poszedłem do Hogwartu. Mieszkaliśmy niedaleko siebie i często wspólnie spędzaliśmy czas. Ciężko było mi się powstrzymać, żeby nie powiedzieć jej, że jestem czarodziejem, lecz wiedziałem, że w pod tym względem muszę zachować absolutne milczenie. Później spotkaliśmy się w szkole. Nie wyobrażasz sobie naszej wzajemnej radości kiedy okazało się, że oboje jesteśmy w Slytherynie. Przez kilka lat byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Wiele osób mówiło nam, że do siebie pasujemy, ale zawsze ich wyśmiewaliśmy. W połowie szóstej klasy uświadomiłem sobie, chociaż nie od razu, że się w niej zakochałem. Na początku siódmego roku wyznałem jej miłość. Nie wyobrażasz sobie mojego szczęścia, kiedy powiedziała „już myślałam, że nigdy tego z siebie nie wydusisz i to ja będę musiała przejąć inicjatywę”. Po szkole pobraliśmy się i przez kilka lat żyliśmy szczęśliwie. Kiedy okazało się, że Diana jest w ciąży, byłem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Później nastąpiły mroczne czasy… Najpierw straciłem ją, niedługo później ciebie. Gdyby nie pomoc Lucjusza, Narcyzy, Jessicy i Victora do dziś siedziałbym zamknięty w domu, odcięty od ludzi. To moi przyjaciele zmobilizowali mnie do działania. Robiłem wszystko aby świat był bezpieczny, kiedy już się odnajdziesz. Tylko ta myśl mobilizowała mnie codziennie rano do wstawania. Tylko tą myślą żyłem przez ostatnie siedemnaście lat.- przygryzłam wargę próbując połapać się w targających mną emocjach. 
 - Tato, żałuję, że nie odnalazłam się wcześniej. Jak tylko dorwę tego Weasley’a, to pożałuje, że zabił mamę, a nas rozdzielił. Obiecuję ci to. - mimo łez w oczach mówiłam to z pełną determinacją. Nawet nie przypuszczałam, że potrafię być taka wściekła na kogokolwiek. Gdyby w tamtym momencie przyszło mi walczyć z samym John’em, na jego miejscu bałabym się.
 - Córeczko, cieszę się, że w ogóle cię odnalazłem.
 - Jak wrócę z obozu, może wprowadziłabym się do twojego domu?- zaproponowałam nieśmiało, prawie szeptem.
 - Naszego domu.- poprawił mnie mój tato. Przytuliłam się do niego. To wprost niemożliwe, że tak szybko się do niego przekonałam, ale w głębi duszy czułam, że robię dobrze.

Hermiona
Zauważyłam, że Ginny dogadała się ze swoim tatą. Cieszyło mnie to i miałam nadzieję, że Snape okaże się dobrym ojcem.
Kąpiąc się uznałam, że ten obóz jest świetnym pomysłem: wszyscy odpoczniemy, oswoimy się trochę, każdy ze swoją nową sytuacją oraz nabierzemy sił na podejmowanie dojrzałych decyzji, a także by sprostać kolejnym wyzwaniom jakie postawi przed nami życie. No i oczywiście cieszyłam się, że wreszcie poznam Expecto. Wiedziałam, że jest w moim wieku, chodzi do Hogwartu i jest w Slytherynie. Przeczuwałam, że w te wakacje jeszcze dużo się wydarzy.
Na razie postanowiłam skupić uwagę na przyjęciu. Znalazłam Pansy i Ginny w pokoju. Okazało się, że czekały na mnie. Miałyśmy godzinę na przygotowanie się. Rozdzieliłyśmy role: moja siostra robi fryzury, ja makijaż, a Ruda przygotowuje nam kreacje.
Kiedy malowałam Wiewiórkę, wszedł Snape z dwoma dziewczynami w naszym wieku- swoimi siostrzenicami. Przedstawił nam je i wyszedł, abyśmy same lepiej się poznały.
- Ymm… Cześć. Jestem Hermiona, ta która prawie śpi na krześle i ma czarną krechę na policzku to Ginny, córka Severusa, a tam stoi moja siostra, Pansy. Siadajcie, widzę, że wy też nie jesteście jeszcze gotowe. Ja maluję, Pan czesze, Ginny wybiera ciuchy. - te słowa same wyszły z moich ust. Maggie (szatynka) i Lyla (blondynka) na początku nie wiedziały co ze sobą zrobić. Trzeba przyznać, że nasze zachowanie nie normalne dla zwykłych ludzi (dla nas jak najbardziej): w tle leciały na przemian piosenki Beatles’ów i Linkin Park, Pansy wyczyniała dziwne rzeczy z moimi włosami, a Ginny rzucała ciuchami na wszystkie strony.
 - LUCY IN THE SKY WITH DIAAAAMONDS!*- już po kilku minutach dziewczyny wczuły się w atmosferę i całą piątką darłyśmy się w niebogłosy. Później postanowiłyśmy się poznać. Wszystkie byłyśmy już ubrane i uczesane, a Ginny zupełnie gotowa. Ustawiłyśmy stolik, rozsiadłyśmy się wokół niego i kręcąc kremem do rąk zadawałyśmy sobie pytania. Ja w między czasie malowałam je wszystkie po kolei.
 - Ulubiony kolor?- Ginny wylosowała Maggie.
 - Fioletowy.
 - Co najbardziej lubisz robić? - padło na mnie.
 - Czytać, spotykać się ze znajomymi i biegać.
 - Jaką formę przybiera twój patronus? - spytałam Lylę.
 - Wilka.
 - Plany na przyszłość? - tym razem tubka wskazała Pansy.
 - Jak skończę Hogwart, chciałabym zostać piosenkarką.
 - Jak Miley Cyrus?
 - Wypluj to! Miałam na myśli bardziej The Beatles, Linkin Park, Metalica, Rolling Stones, Led Zeppelin, Green Day…Wiecie, robiłabym muzykę z przekazem, z uczuciem. - zaskoczyło mnie to. Nie miałam pojęcia o planach mojej siostry.
 - Dziewczyny, za pięć minut zaczyna się przyjęcie, powinnyśmy iść do salonu.- Maggie i ja nagle zdałyśmy sobie sprawę z upływu czasu.

Lyla Snape
Dość szybko polubiłam Ginny, Pansy i Hermionę. Były bardzo miłe, widać było, że łączyła je prawdziwa przyjaźń, ale serdecznie przyjęły nas do swojego grona.
Mam nadzieję, że na przyjęciu i na obozie zaprzyjaźnimy się i stworzymy zgraną paczkę.
Wiem, że będę się stresować idąc po raz pierwszy do Hogwartu, w końcu nikogo poza nimi nie będę tam znać. Byłoby wspaniale gdybyśmy z Maggie zdołały się z nimi zakumplować.
Moje rozmyślania przerwały Hermiona i moja siostra uświadamiając wszystkim, że zaraz zacznie się przyjęcie. Stanęłyśmy wszystkie razem przed lustrem ostatni raz spoglądając na swoje odbicia. Każda inna, a jednak każda śliczna. Wszystkie razem sprawiałyśmy wrażenie silnych kobiet, gotowych się wspierać mimo wszystko. Wtedy też  poczułyśmy, że właśnie tak będzie. Że razem damy radę przezwyciężyć wszystkie przeciwności losu. Że nic nie jest w stanie nas pokonać.
- „Człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać”*- niechcący zacytowałam na głos zdanie z mojej ulubionej mugolskiej książki. Ku mojemu zdziwieniu dziewczyny przytaknęły mi. Czyżbyśmy wszystkie pomyślały to samo?
Po chwili otrząsnęłyśmy się i ruszyłyśmy do salonu, by przywitać się z resztą gości, a także, jak powiedziała Ginny, z Harry’m i Blaise’m. Pansy teatralnym szeptem dodała:
- Do tego drugiego radzę się nie zbliżać, bo Wiewióreczka was podrapie.
- Nie słuchajcie Pan, ona gada głupoty! Ja tylko gryzę.- zaśmiała się Ginny w czym wszystkie jej zawtórowałyśmy i weszłyśmy do pomieszczenia gdzie znajdowali się pozostali uczestnicy przyjęcia.

Harry
Blaise chciał lecieć do pokoju dziewczyn, bo bał się, że ich spóźnienie wynika z tego, że się pokłóciły z siostrzenicami Snape’a. Cierpliwie (po raz setny) wytłumaczyłem mu, że „dziewczyny, jak to dziewczyny, muszą się nagadać, przygotować i schodzi im dużo czasu. Poza tym nawet jeśli by się nie polubiły, to Hermiona ani Pansy nie dopuściłyby do kłótni w taki wieczór.”
Mimo wszystko mulat martwił się o swoją dziewczynę. W chwili kiedy byłem już na granicy wytrzymałości- o włos od przyłożenia mu w łeb- do salonu wkroczyły dziewczyny śmiejąc się z czegoś.
Wszystkim zaparło dech w piersiach. Razem wydawały się być niezwyciężone.
Do tej pory każdy podświadomie bał się, że Ron i Percy są naprawdę silni z wiedzą swojego ojca. W tamtej chwili każdy uświadomił sobie, że nie ma nikogo kto mógłby pokonać ich przyjaźń, świeżą, lecz już niezwykle silną. Zdaliśmy sobie sprawę, że to one będą naszą siłą, że to one będą dodawały wszystkim wiary w zwycięstwo, mobilizowały do walki i pomogą w zbudowaniu nowego, lepszego świata.
Powoli, aby nie zburzyć nastroju ruszyliśmy z Diabłem w stronę dziewczyn. Snape znalazł się przy nich chwilę przed nami. Wziął Ginny pod rękę i zaprowadził na środek pokoju.
- Witam wszystkich i dziękuję za przybycie. Mam zaszczyt przedstawić wszystkim moją córkę- Ginnny We… Sn… yyy…- Severus po raz pierwszy nie był pewny co ma powiedzieć.
- Jestem Ginny Snape. Witam wszystkich i zapraszam państwa do stołu- przerwała mu w odpowiedniej chwili dziewczyna. Severus ciepło (!) spojrzał na córkę i uśmiechnął się(!) lekko.
Potem dziewczyny postanowiły przedstawić nas siostrzenicom Snape’a.  Bardzo szybko się z nimi zaprzyjaźniłem. Blaise nie miał czasu, gdyż co chwilę był porywany przez Wiewiórkę na parkiet. Około 22, uznaliśmy wraz z Hermioną i Maggie, że czas przenieść się do pokoju Herm, a salon pozostawić starszemu towarzystwu…

___________________________________________________________________________
Witajcie :*
Rozdział nie zbetowany, gdyż moja kochana beta wyjechała, a ja już nie mogłam się doczekać, żeby go wrzucić. :)
Mam nadzieję, że porażających błędów nie będzie. 
Planuję w końcu wpleść więcej akcji do opowiadania, żeby nie było takie sielankowe i żeby dziwny Snape Was nie przeraził.
Buźka,
Wasza Drown :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz